Podróże są jak taniec, jak tango argentyńskich kochanków. Wabią pasją i kolorami, przyciskają mocno do piersi ukazując jak wspaniałe może być życie w ich towarzystwie. Wciągają nas znienacka w swe ramiona i porywają w fascynujący rytm wolności. Oj, dałyśmy się porwać do tego niezwykłego tańca :). Wpadłyśmy w jego wir na hałaśliwych ulicach Buenos Aires. W Ushuaia na końcu świata spotkałyśmy lwy morskie i pingwiny. Wspinałyśmy się po stromych ścianach najsłynniejszego lodowca świata – Perito Moreno. Kołysałyśmy się na łodzi płynąc wzburzoną rzeką Iguazu, by poczuć na własnej skórze potęgę żywiołu największego wodospadu na świecie. Spróbowałyśmy wszystkiego, o czym marzyłyśmy. Przeżyłyśmy podróż marzeń i są to jedne z najlepszych wspomnień w naszym życiu 🙂
Argentyna – podróż marzeń
Wiele osób pytało nas przed wyjazdem do Argentyny, czy się nie boimy? Niektórzy wręcz odradzali nam wyprawę wymyślając wszelkie możliwe katastrofy teoretycznie mogące się nam przydarzyć. I czy to faktycznie niepokój nimi targał, czy też zazdrość ukryta pod płaszczem troski, tak czy inaczej byłyśmy zniechęcane do wyjazdu na wiele sposobów. A my tymczasem planowałyśmy i realizowałyśmy plan cierpliwie, krok po kroku. Wreszcie zgodnie z sugestią Mark Twaina odwiązałyśmy liny, opuściłyśmy bezpieczną przystań, złapałyśmy pomyślne wiatry w żagle i… odpłynęłyśmy. Wszystko po to, by jutro, czy za dwadzieścia lat nie żałować, że nie zrobiłyśmy czegoś naprawdę wartościowego.
Podróż do Argentyny to było spełnienie naszych marzeń. Jechałyśmy w babską podróż na kraniec świata. MY, kobiety niezależne, odważne i pełne ciekawości. Każda z nas niosła ze sobą nie tylko plecak, ale też bagaż przeróżnych życiowych doświadczeń. Niektóre z nich były cięższe niż przysłowiowy kamień. Każda miała inną historię podróży przez życie, ale razem stanowiłyśmy całość, drużynę, która dodawała nam otuchy. To był nasz pierwszy, prawdziwy kobiecy krąg. Dzięki tej podróży w nieznane odkryłyśmy w sobie na nowo coś bezcennego. Dotarłyśmy do źródeł naszej kobiecej intuicji, oddałyśmy się jej bezgranicznie, a ona cały czas była naszą przewodniczką.
Nigdy nas nie zawiodła, zawsze dodawała wiary i zachęcała do wyjścia na parkiet. Dlatego Dziewczyny pamiętajcie, że choć strach może paraliżować na wiele sposobów, ważne jest by mimo wszystko słuchać swojego wewnętrznego głosu. Ten głos – nasza kobieca intuicja – jest niczym nieomylny drogowskaz w chaotycznej podróży przez życie. A poza tym chcemy Was zapewnić, że na Końcu Świata już byłyśmy i bardzo nam się tam podobało :). Naprawdę, nie taki diabeł straszny…
Odwagi! Odwagi w spełnianiu marzeń!